Skocz do zawartości

Gran Turismo PSP - co i jak (mini recenzja)


Ralliart

Recommended Posts

To nie będzie recenzja w formule do jakiej się większość z was przyzwyczaiła i zdecydowanie było to zamiarem autora.

1. Tło

Seria Gran Turismo to ikona sama w sobie. W przypadku konsoli Sony, nawet coś więcej, bo to gra dla której miliony graczy zniosą każdy kaprys i odłożenie w czasie premiery nowej wersji. Nawet gdy rzuci im się ochłap w postaci Prologu do kolejnej wersji, będą z utęsknieniem czekać na to co się pojawi i pobiegną do sklepu. Jest to jedna z moich ulubionych gier i szczerze mówiąc, zawsze gdy na nią spoglądam mam ogromną ochotę zakupić PS, byle tylko w nią pograć. Jak każdy fan serii nie uznaję haków i zawsze do wszystkiego dochodzę sam, bo co to za satysfakcja z otrzymania wszystkiego za nic? Jedną z najważniejszych rzeczy w tej grze są właśnie Licencje, które trzeba zdać, aby móc jeździć. Zawsze staram się osiągnąć wszystko na najwyższym poziomie.

2. A teraz część właściwa

Całkiem niedawno nabyłem Gran Turismo w wersji PSP - ot taki mały umilacz czasu w podróży, a na dodatek moja ulubiona seria, więc czemu nie. W końcu wyszła dawno temu, a ja jej jeszcze nie mam. Tak więc po otrzymaniu przesyłki zabrałem się do dzieła. I tu zaczyna się litania tego co mi się nie podoba, bo szczerze przyznam, że mało co może się podobać.

- Licencje (aka Wyzwania): coś, co mnie pociągało w poprzednich wersjach zostało tu sprowadzone do poziomu rzeczy nieobowiązkowej. Z jakiej okazji? Przecież w poprzednich seriach można było na tym całkiem nieźle się wyszkolić, a na dodatek zawsze coś dzięki temu można było dostać. A tu niespodzianka: za każdy poziom dostaje się kasę. Na dodatek licencje zostały sprowadzone do wymiaru komicznego, bo jest ich na początku 61, a po zdaniu ich wszystkich (nawet na brąz) pojawia się następne 61... Żeby nie było kolorowo to niektóre testu nie są trudne. One są niemożliwe do zdania bez oszukiwania. Dobrze czytacie - przeciwnika nie da się wyprzedzić inaczej niż tylko poprzez zepchnięcie z toru... żenada. W innym wyzwaniu z kolei aby wygrać należy opanować Ferrari Enzo i to na dodatek maksymalnie wrzucicie 3 bieg. W przypadku tego samochodu oznacza to ciągły uślizg kół. Po tym wszystkim 2 ostatnie pakiety wyzwań to śmiech na sali, pomimo, że chodzi o opanowanie jazdy na Nurburgringu, który do najłatwiejszych torów nie należy. Największy żal mam jednak o to, że po 2 tygodniach wysiłku i osiągnięciu najwyższego poziomu wszędzie nie dostałem nic w zamian... that sucks...

- Kasa: jedna wielka żenada, bo nie ma jej gdzie zarabiać, a na dodatek, aby zebrać jej dużo trzeba jeździć... oj bardzo dużo... totalny fail, bo w grze są samochody warte > 4 000 000 kredytów, a aby tyle zarobić trzeba jeździć w najszybszej wersji spędzić ok 2 godziny... na dodatek jest to bardzo nużące. Gra na tym traci i to strasznie, bo samochodów jest od groma, a żadnego nie dostaniesz gratis.

- Samochody: niby 830, ale co z tego? 50 wersji Nisana Skyline, 20 wersji Mazdy MX-5, tyle samo wersji Hondy Civic..... a porządnych aut jak na lekarstwo. Ferrari występuje tylko w dwóch wersjach, Bugatti tylko jedno (ale to oczywiste), Bentley też samotny. Jakby tego było mało nie można ich tuningować, a to już absolutna żenada ze strony twórców gry, bo tanich samochodów nie opłaca się w ogóle kupować, bo i po co? Trafiają się oczywiście perełki jak TVR Speed 12 za 300 000 kredytów, ale jak na razie dla mnie to biały Kruk an oceanie przeciętności.

3. Podsumowując

Jeden wielki zawód i nie zmieni tego nic. Żeby było śmieszniej Sony wprowadziło takie zabezpieczenia, że save z gry da się używać tylko na konsoli na której został utworzony. Totalnie bez sensu. Gra która cieszy oko grafiką i w której bez ściemy da się nieźle pojeździć i mieć z tego przyjemność, niestety pokazuje gdzie ma graczy wydawca na zbyt wielu polach. Gra dla miłośników serii, ale tym razem ta miłość bardzo boli...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Właśnie za takie akcje uważam, że PSP to wyrzucenie kasy w błoto. Powstaje masa gier prawie jak wersja na dojrzałą konsolę i prawie zawsze wygląda to tak samo. 

W sumie dziwi mnie twoja chłodna ocena...przecież to inna gra, zrobiona na innych zasadach i dla innego odbiorcy - a to, że pobiegłeś po nią do sklepu kwalifikuje Cię do grupy ochłapożerców :) 

To tak jakbym ja porównywał AoE na komórkę z całą serią - przecież różnią się tylko platformą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Nie do końca Rogal - gra jest wręcz wciągająca i prezentuje się wyjątkowo dobrze na PSP (60 FPS). Z racji tego, że lubię gry samochodowe był to wybór idealny jak dla mnie, bo Wipe Out jest dziwny, a Ridge Racer mnie nie pociąga. Cały ból polega na tym, że jest masa samochodów, a aby je zdobyć trzeba poświęcić naprawdę dużo czasu na grę, a nie każdy może. Na domiar złego system nagród jest nieadekwatny do włożonego wysiłku. Najbardziej dobijające jest jednak to, że cała gra jest poświęcona zdobywaniu umiejętności i samochodów do gry wieloosobowej.... ręce opadają. Rzecz w tym, że aby pograć w tryb wieloosobowy należy posiadać 2 konsole, 2 kopie gry i można grać tylko w trybie ad hoc (czyli nie można grać przez internet). Po tym jak wczoraj pozwiedzałem oficjalne strony GT i dotarłem do tej informacji stwierdziłem, że wydawca tej gry naprawdę ma mnie gdzieś jako jednoosobowego gracza.

Pomimo tego wszystkiego nie odpuszczę i nadal będę zajeżdżał kolejne samochody dla własnej przyjemności - w końcu niecodziennie trafia się gra w której można ścigać się na północnej pętli Nurburgring.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Ralliart... przecież Sony z tego żyje, że ma klientów gdzieś. Ale nie wiń za to firmę Sony, bo tak robi dużo światowych koncernów. Intel ma gdzieś graczy i kupił Havoka tylko po to żeby schować go do szuflady. NVidia ma gdzieś swoich klientów i specjalnie nie optymalizuje CUDY aby korzystała z SSE i wielu rdzeni (CPU, x86), choć "jakoś bez problemu" działa sprawnie na procesorach złożonych z kilkuset rdzeni (GPU, PPU-x87). Microsoft ma gdzies swoich klientów i nie dało DirectX 10 ani 11 na Windowsa XP, tak samo jak XP nie doczekał się SP4 skoro poprzednie wersje NT je miały. Gdybym miał tak wymieniać każdego producenta gier, co oni złego nam zrobili... to bym się tu zapisał na śmierć. Ale powiedz Ralliart - czy gdybyś ty był prezesem Sony i byś miał procent od każdej zarobionej przez firmę złotóweczki, to czy byś nie doił z klientów tyme mamony ile by się tylko dało wciskając im kichę tak, aby bez jednej łzy w oczach rzucali swoje gry do kosza i biegli po nowe? Spójrz choćby na EA Games i serie Need For Speed, Command and Conquer czy Call of Duty / BattleField. Chyba jedyny rozwój "na plus" jest w Simsach... ale to chyba nie jest temat, o których chcielibyśmy porozmawiać :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

To jest naturalna rzecz, za szybki rozwój może zaszkodzić firmie, zanim nie spłacą się stare technologie nie wprowadza się nowych chyba, że konkurencja do tego zmusi. Tak samo DX i XP, firma ma do tego prawo, może nawet powiedzieć, że opracowywanie dx 10 i 11 pod xp jest dla nich z punktu widzenia finansów nie opłacalne, bo to jest główny cel każdej nawet najmniejszej firmy osiągnąć dochód, oczywiście niektóre firmy idą do celu po trupach i starają się osiągnąć dochód kosztem społeczeństwa, ale nie można do tego zaliczyć nie dodawanie dx 10 i 11 do xp do tej kategorii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Heh, właśnie (w pewnym sensie) o tym mówię Micz :).

Ludziom ostatnimi czasy zatarły się pewne wartości, mam na myśli społeczeństwo konsumenckie. Jak producent telewizorów wprowadza nową funkcję w nich, to nikt nie marudzi, że nie udostępnił update do poprzednich modeli z tą funkcją. Tak samo jest z samochodami (np: nowe, zoptymalizowane fazy rozrządu sprzedawane są wraz z nowym autem, a nie jako (sic!) darmowy update w każdym salonie producenta), itd itp... ORAZ w poważnym sofcie. Tam gdzie konsumentem nie jest dzieciarnia, tam producent się nie szczypie (lub jak kto woli "nie pier....li") z klientem, bo klienci są do tego przyzwyczajeni. Ponieważ wszyscy uważają to za oczywiste i naturalne.

W przypadku gier czy oprogramowania dla Kowalskich jest inaczej, ponieważ klienci też są, że tak powiem... bardziej świadomi tego, że nawet zmiany o kolosalnym znaczeniu mogą kryć się pod zaledwie kilkoma kliknięciami producenta, więc trudno im się dziwić, że nie chcą płacić jeszcze raz za to samo. Dlatego producentom celującym w ten target jest nieco trudniej godzić interesy klienta ze swoimi. Ale jak widać po EA czy Sony - "da się". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Jeżeli uważasz, że dany produkt nie jest wart swojej ceny to go nie kupujesz, proste. Jeżeli np. używasz Photoshopa CS4, a teraz wyszło CS5 i uważasz, że to mały update a funkcje nie są warte zmiany (upgradu, bo o tym mówimy), to go nie kupujesz. Podobnie z grami, jak np. Left 4 Dead 2, ludzie mówili, że to patch sprzedawany za kasę, to go nie kupuj, nikt nie wyciąga nikomu kasy z portfela. Każda nowa funkcja coś kosztuje, nawet jak dają ją za darmo. Ogólnie moim zdaniem, każdy producent ma prawo pobierać opłaty od każdego dodatku, nawet mapy, jeśli jest taka jego wola, czy to się spodoba? niech zdecydują konsumenci. Ale wszelkie bugfixy muszą być darmowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Wtedy takiego producenta się olewa i wybiera się takiego, który tak nie postępuje. Dla tego nie kupiłem MW2, bo choć chciałem zagrać w singla, to po prostu ich polityka mi się nie podoba, może kiedyś kupie, jak będzie w jakiś edycjach za 30-50 zł, ale tak to olewam firmę, która odcięła możliwość tworzenia własnych map, a dodatkowe sprzedaje i to dość drogo. Moim zdaniem to jest najlepsze narzędzie do ograniczenia tego typu praktyk, a jak ktoś gra w piracką wersję jakiejś gry, to dla mnie w ogóle nie ma prawa do narzekania, w końcu "dostał" coś za darmo, a więc stosunek jakości do ceny i tak ma ogromny. Bo prawda jest taka, że najwięcej narzekają piraci, jak to było w przypadku AC2, że to zabezpieczenie jest bez sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

A wiesz dlaczego najwięcej narzekają piraci? Bo mają do tego największe prawo - większe od "legalnych" graczy. Mam na myśli prawo "moralne" do narzekania.

Temat wygląda następująco: legalni gracze to moim skromnym zdaniem: nooby. Nie dość, że grają w bardzo mało gier (bo one swoje kosztują), to jeszcze stają się często bezkrytyczni wobec braków, błędów czy czystej złośliwości producenta w myśl zasady: "wtopiłem 150 zeta to muszę się nacieszyć do bólu, bo nikt mi tej kasy nie odda a innej gry szybko nie kupię".

Jak myśli pirat? "Co za crap, ściągnę co innego". 

Widzisz Micz, nie mam zamiaru usprawiedliwiać piratów, ale oni po prostu mają większe wymagania bo grali w większą ilość gier, więc najnormalniej w świecie wiedzą czego mogą wymagać po produkcji za 50 zł, za 100 zł czy za 150 zł. A producenci często żerują na graczach, którzy będą się kaleczyć "bo wtopili szmal" i po prostu nie stać ich na wywalenie kasy na 20 gier aby znaleźć 2-3 "dobre" tytuły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Zgodzę się co do tego, że grają w więcej gier, ale po pierwsze to nie znaczy, że są lepsi, bo jak ktoś kupi sobie jedną grę i ciągle w nią gra to raczej noobem nie jest :).

Właśnie dla mnie moralnego prawa nie mają, bo "dostali" produkt za darmo. Po za tym najbardziej mnie śmieszy narzekanie na zabezpieczenia antypirackie, bo na jakość gry to normalne, choć też śmieszne. Np. teraz kupiłem R.U.S.E., miało ono mieć to samo zabezpieczenie co Assasin's Creed 2, i mi to nie przeszkadzało, bo uważam, że ta gra i tak jest warta zakupu, co prawda w między czasie zrezygnowali z tego zabezpieczenia, uznając, że wystarczy sam steam, ale nawet jakby zastosowali to zabezpieczenie to mi jako uczciwemu konsumentowi, pomimo moich niedogodności, podobałoby się to, że nie tak łatwo grę złamać, tak jak podobało mi się czytanie lamentu dzieciaków nie mogących zagrać w AC2, że to bez sensu takie zabezpieczenie, że gdyby nie ono to by kupili, i to było najśmieszniejsze :P.

Z tymi 150 złotymi to przesadziłeś, mało która gra w praktyce tyle kosztuje chyba, że kupujesz w najdroższych sklepach :D. Po za tym, kto powiedział, że trzeba od razu kupować jako nowość, taki Mass Effect 2 wyszedł w styczniu, a już gdzieś w czerwcu albo lipcu można go było kupić za 50 zł w empiku, który nie jest tanim sklepem, podobnie Dragon's Age: Orygins, a jak weźmiesz pod uwagę różne promocje, tak ta od EA w sierpniu, to te dwie gry mogłeś mieć za w sumie 40 zł w sklepie nie cały rok po premierze. Oczywiście są gry, które dłużej trzymają cenę, jak np. CoD:MW, AC2, CS, ale generalnie gry tanieją, dużo szybciej niż kiedyś. A wraz ze wzrostem sprzedaży legalnych gier będzie to następowało jeszcze szybciej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Gość
Ten temat jest zamknięty i nie można dodawać odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...