Skocz do zawartości

Darmowe netbooki w USA


Przem0l

Recommended Posts

"Uczeń szkoły średniej w Lower Merion w Pennsylwanii oskarżył szkołę o podglądanie go w domu przy użyciu kamery internetowej zainstalowanej w netbooku. Wszystko zaczęło się, kiedy uczeń został zganiony przez zastępcę dyrektora za "nieodpowiednie zachowanie w domu".

Wicedyrektor szkoły, pani Mastko powiedziała jemu i jego ojcu, że kamery zainstalowane w komputerach przenośnych udostępnianych uczniom mogą być zdalnie aktywowane przez pracownika szkoły.

Superintendent rejonu Lower Merion twierdzi (w opublikowanym oświadczeniu), że funkcja ta ma na celu "umożliwienie namierzenia skradzionych, i zagubionych laptopów i nie była wykorzystywana w innych celach". Tymczasem wielu uczniów zgłasza, że zielone diody sygnalizujące pracę kamery czasem włączają się same bez ich ingerencji.

Jak na razie przedstawiciele szkoły utrzymują, że chłopak najprawdopodobniej przez przypadek zrobił sobie zdjęcie kamerą i również przez przypadek uploadował je do szkolnej sieci. Niedawno miał miejsce podobny incydent z udziałem pracownika pomocy technicznej firmy Dell, który rzekomo podglądał dzwoniącą do niego kobietę." Interia.pl

No to pięknie, tak sobie myślałem - kiedy wreszcie ktoś zrozumie, że nie ma nic za darmo. Jak szkoła rozdaje lapki to chyba na jakiś zasadach, prawda? Jeżeli ktoś odebrał takie urządzenie to po podpisaniu warunków w umowie. I pewnie w tych warunkach była wzmianka o prawie szkoły do podglądania "w uzasadnionych przypadkach". A że osoba ze szkoły zrobiła to o czym jest napisane powyżej, to nie jej wina ale obowiązek.

Kolejną rzeczą jest to, że jak już ta osoba zauważyła "niepokrzepiającą aktywność" posiadacza lapka (jakakolwiek by ona nie była) to zgodnie ze swoim sumieniem zgłosił to odpowiednim osobom. Czy to źle? Czy gdyby Wasze dziecko robiło coś złego to też byście nie chcieli o tym wiedzieć? I nie byłoby mówienia: gdzie była szkoła - bo szkoła była na miejscu. Szkoła była tam gdzie był jej laptop/netbook/*. Bo to urządzenie nadal należy do jej. To nie jest "coś jak", to jest dokładnie służbowy laptop.

Ja w ogóle nie rozumiem o co cały ten szum. Gościu może marszczył "czoło" :D i ktoś go nakrył. Powinni zabrać mu tego lapka/netka i dać go bardziej potrzebującej osobie.

Naturalnie ten temat jest głębszy i wymaga dodatkowego komentarza. Otóż nie wiem czy zauważyliście, ale autor tekstu zaznaczył skupiającą uwagę zieloną diodę podczas nagrywania. I to IMHO jest sedno sprawy. Po tej sprawie na 100% będzie w USA dym i ludziska zaczną histerczynie czekać na zapalenie się tej diody, co jak już nastąpi to przestaną robić to co robili. W czym rzecz? Wystarczy zaktualizować soft tak aby nie zapalała się dioda lub aby nie budzić podejrzeń: zapalała się tylko na trigger, raz na kiedyś.

Trzecią sprawą jest to czy takie podglądanie i nagrywanie (bo przecież ten ktoś ze szkoły jakoś udokumentował to zdarzenie) to jeszcze dbanie o swoją własność czy już pilnowanie ucznia i całego jego otoczenia poza godzinami nauki. Całe otoczenie czyli wszystko co jest w zasięgu kamery i mikrofonu. Poza tym to "otoczenie" przecież się nie podpisało pod warunkami umowy więc nie musi się zgadzać na nagrywanie, czyli mówiąc wprost: inwigilację. Mówię o rodzicach, kolegach, babci, sąsiadach... Na podstawie zachowania w domu oraz w każdym innym otoczeniu, jak i wystrojowi mieszkania i w szczególnosci pokoju dzieciaka psychologowie szkolni będą mieli kupę materiału do przeanalizowania. Szybko zrobią szczegółowy profil psychologiczny a koledzy matematycy magicznie wyliczą czy dzieciak nadaje się na studia czy do łopaty.

Wiecie co mnie dziwi i przeraża? Że Amerykanie dadzą sobie odebrać prywatność aby dostać coś za darmo. Netbooki są tanie u nas, w USA są jeszcze tańsze a ich pensje wyższe. Jak nie za gotówkę to niech wezmą go na raty ale to przecież wymaga "myślenia".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Gość
Ten temat jest zamknięty i nie można dodawać odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...