Rzecz święta czy też nie - w takim razie dokonałem jej obrazy i zniszczenia Zresztą czytajcie sami...
Jak wiecie praca w nocy, nawet jakkolwiek dokładna nigdy nie daje 100 procentowych rezultatów. Tak też było w tym przypadku. Podczas zgrabnego podziału partycji "coś poszło nie tak". W ten sposób posadziłem 7kę na woluminie C o pojemności ~400 GB, zaś na dane zostało...100 GB.
No cóż - nie można się poddawać. Krótki sen, po to by rano odprawić dziewczynkę do szkoły i zabrać się do dzieła.
Windows 7 jest POTĘGĄ. Ale tylko do pewnego stopnia.
Okazało się, że zintegrowane partition tools może tylko zmniejszać rozmiar i dodawać go do partycji poprzedzającej. Stwierdziłem zatem, że zmniejszę maksymalnie partycję C i dodam uzyskaną przestrzeń do woluminu D. I tu się zaczęło...
Układ wyglądał tak:
Podręczna powierzchnia systemu - Nieprzydzielone 180 GB - Dysk C - Dysk D.
Za cholerę tego nie szło ruszyć. Ale od czego jest internet...
Jako, że posiadam wiedzę z zakresu redagowania haseł w google szybko znalazłem lekarstwo w postaci triala EASEUS Partition Master 6.5.1 Home Edition.
Odjąłem miejsce z jednego dysku, przesunąłem wszystko w lewo, zaznaczyłem ile dodać, jeszcze tylko restart iiiii - DUPA. Wersje trial nie pozwalają na takie zmiany. Myślałem, że mnie szlag trafi...
I wtedy zjawił się on! Przewspaniały produkt firmy Symantec o kodowej nazwie Partition Magic! (miałem wersję pełną na płycie z jakiejś gazety komputerowej). Szybka instalacja, konfiguracja, uruchamiam (program informuje mnie o "sugerowanej zgodności z Windows XP SP2"), a tu komunikat: "Hey! I've noticed some errors on boot sector". Wypisał w ciul kodów, propozycje zmian itd.
Zaufałem mu. On sobie zmieniał, pracował, przetwarzał i zabił go. Sprawił, że moim oczom ukazał się przecudny niebieski ekran. No i te restarty. Nie pomagały naprawy z poziomu instalatora ani nic.
Wiecie jak rozwiązałem sprawę? Ponowny format. Walić poprzednią robotę.
Tym razem całość zajęła mi 30 - 40 minut (miałem ograniczony czas, więc musiałem ścisnąć poślady i działać). Wszystko cacy a tutaj szok - brakuje 300 GB | Całe szczęście, że to efekt odmontowania partycji - znalazła się ona za dyskiem D, toteż łatwo je połączyłem.
Co zyskałem? Podział marzeń - kolejno 100 GB na system i 400 na dane
Podsumowując - kłamstwem jest, że nie ma idealnego lekarstwa na łączenie partycji. Moja recepta?
Odrobina dokładności + oprogramowanie do podziału partycji firmy Symantec = BSOD, który powoduje aktywację komórek odpowiedzialnych za przeklinanie i szybsze działanie. Efekt? Podział "na styk" z przestrzenią dyskową w eterze (bez danych).
Tyle ode mnie Prawda, że zabawne?