Skocz do zawartości

Płatne studia


Przem0l

Czy chcesz żeby prywatne lub zaoczne państwowe studia nadal były płatne?  

5 głosów

  1. 1. Czy chcesz żeby prywatne lub zaoczne państwowe studia nadal były płatne?

    • TAK
      4
    • NIE
      1
    • Nie obchodzi mnie to
      0


Recommended Posts

Ostatnimi czasy męczona jest debata o wprowadzeniu opłat za studia. Chwilę potem dowiadujemy się o zwrocie sytuacji i już mamy dopłaty. Teraz nie wiadomo co chcą zrobić nasi posłowie ale przecież ... kogo to obchodzi? I tak zrobią to co będą chcieli a my i tak zapłacimy im z naszych podatków pensje i premie za "doskonały wybór".

Politycy politykami a ja mam pytanie do Was: Czy chcecie żeby prywatne lub zaoczne państwowe studia nadal były płatne?

Ja głosuję na TAK, oczywiście nie sugerujcie się tym samemu wybierając. Oto moje uzasadnienie:

Płatne studia prywatne (jako całość) lub państwowe zaoczne są obecnie stosowaną formą szkolnictwa i jakoś "ludzie żyją". Mi to odpowiada, bo sam płacę i uważam, że tak powinno być. Co nie znaczy, że jestem przeciwny w sprawie ułatwiania w zdobyciu wykształcenia.

Studia powinny być darmowe jako dzienne i państwowe. Każdy po maturze powinien mieć szansę dalej się rozwijać. Uczęszczając na zajęcia od poniedziałku do piątku co tydzień otrzymuje kawał solidnej wiedzy wraz z rozbudowanym cyklem zajęć praktycznych w bardzo dobrze wyposażonych laboratoriach. Nie ma zmiłuj, prywatniaki tutaj wymiękają. Jeżeli ktoś rezygnuje z tej możliwości i decyduje się na zaoczną prywatę to już jest jego świadomy wybór. Dostaje znacznie mniej godzin a profesorowie się też jakby mniej wysilają. Nikt go tam siłą nie prowadzi i nie każe płacić, zawsze może inaczej wydać swoje pieniądze.

I tutaj dochodzimy do tego, że wykształcenie zdobywane drogą prywatną jest jak dokonywanie zakupów w sieci marketów, do której nie dostaliśmy bonów. Trzeba płacić i jakoś dla wszystkich jest to tak naturalne, że naprawdę szkoda miesięcznego transferu na hostingu żeby dalej męczyć ten wątek.

Moja elastyczność w tym wątku oznacza dokładnie to: państwo powinno umożliwić pomoc w studiowaniu prywatnym bądź zaocznym (na uczelniach państw.). Ułatwić - nie znaczy dać za darmo. Już teraz są przecież kredyty na podjęcie nauki. Spłaca się je 2 lata po ukończonych studiach i są bardzo nisko oprocentowane. Sęk w tym, że otrzymanie takiego kredytu jest kosmicznie trudne. Moja propozycja jest taka żeby mocno podnieść procent ale żeby objąć tą ofertą wszystkich chętnych. Obecnie to banki dają szmal na naukę, ale wystarczyłoby żeby państwo znalazło kasę w budżecie i pomysł mógłby się udać. Oczywiście szmal jest tylko beton na stołkach dba żeby nie było za dobrze.

Każdy kto by się zgłosił miałby płacone za studia ale choć procent nie byłby zbyt sympatyczny to nikt przecież nie zabrania dobrze się uczyć i spłacać część kredytu lub nawet całość (dla Einsteinów) poświęcając stypendium. Nikt nie będzie ich naganiał, zawsze mogą iść do banku licząc na kredyt studencki, wziąć zwykły, nie brać żadnego, iść na dzienne państwowe lub wcale nie iść na studia. Co do zaoczniaków to oni pracują więc hajs mają, dlatego nie wiem po co im dodatkowo ułatwiać życie, ale niech będzie...

Dużo osób płacze (przypominają mi się cryers z CA:)), że jak żak studiował za "nasze pieniądze" to mu Polska nie śmierdziała, ale gdy tylko dostanie dyplom do łapy to wieje na zachód. Jak dla mnie to mogą wiać równie dobrze na wschód. Mi to nie robi krzywdy, a gdyby mój pomysł (jakoś magicznie) wszedł w życie to wszyscy byliby zadowoleni:

- student, bo nie interesuje się kosztami,

- absolwent, bo jeszcze przez 2 lata ma spokój,

- uczelnia, bo ma ruch w interesie,

- państwo jako budżet, oprocentowaniem można łatać dziury a co do ociągających, to nie chciałbym być na ich miejscu,

- państwo jako cryersi, oni chyba najbardziej się ucieszą a to dlatego, że nie ważne czy taki absolwent zostanie w kraju czy wyjedzie za granicę, nie ważne także czy będzie pracował w zawodzie czy w czymkolwiek żeby tylko zarabiać: po 2 latach będzie musiał zacząć płacić słone ratki.

Prawda jest taka, że prywatne uczelnie to duże prywatne firmy, gdzie kasa jest prana i budżet nie ma z tego żadnego pożytku. Gdyby kasa z moich wysokich podatków miała iść do czyjejś prywatnej kieszeni, gdybym miał płacić więcej za paliwo (żeby budżet wydoił kosi się najpierw kierowców) a żywność, energia itp poszłyby w górę a te "studenty" ślizgałyby się na jakiś wyższych szkołach żeby tylko nie iść do woja to bym postanowił dalej prowadzić życie osoby nie biorącej udziału w głosowaniach na posłów. Może nie jest to zbyt surowa "kara" ale jakby frekwencja spadła poniżej 10% to ciekawe czy ten partyjny beton by to chociaż zauważył.

Nie jestem cryersem jako takim, nie obchodzi mnie czy absolwent wyjechał czy został, jak również co zrobił z dyplomem. Dopóki płacę tylko za dzienne państwowe to mnie to gila. Grunt, żeby studenci płacili za zaoczniaki i za prywatne. Nie ważne czy od razu czy spłacając kredyt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Kasa w budżecie to się raczej nie znajdzie. Zagłosowałem na opcję TAK bo sam zamierzam studiować zaocznie (niestety - gdybym miał jakąś godziwą uczelnię w swoim mieście to bym na dzienne śmigał tutaj).

Nie może być łatwo, ale powinny być jakieś środki które zmniejszą miesięczne czesne i wynagrodzom każdemu wykładowcy to, że dla zaoczniaków też ma czas. Głównie po to, żebym mógł mimo wszystko więcej wynieść z tego jednego dnia na wykładach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Ja tez zagłosowałem na Tak,  bo uważam że bez tego polskie uczelnie się nie rozwiną dostatecznie. Oczywiście w parze z tym powinien być jakiś fundusz stypendialny. Nie zgodze się z tym, że wszystkie uczelnie prywatne są gorsze odpaństwowych. Są takie, które dzięki kasie mają takie wyposażenie o jakim państwowe mogą tylko pomarzyć, ale oczywiście więksość prywatnych uczelni jest słaba lub bardzo słaba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

  • 3 weeks later...

Czy chcemy tak naprawdę nic nie znaczy. Studia zaoczne MUSZĄ być płatne. Studenci zaoczni nadal są jednym z głównych źródeł finansowania uczelni i nie można im tego zabrać. Za jednego zaocznego taki UMK ma 3-5 x tyle kasy co za "zwykłego". Nie wspominając o tym, że pierwszoroczniacy dzienni są uczeni w ramach wolontariatu (nie ma za nich pieniążków z budżetu).

Wykładowca za to, że poświęca swój czas w soboty i w niedziele dostaje troszkę więcej, ale prawda jest taka, że przynajmniej w niektórych wyższych szkołach państwowych panuje naturalna selekcja: ci profesorowie, do których dzienni się nie zapisują z różnych względów, lub młodzi magistrzy i doktorzy lądują na zajęciach z zaocznymi. Żeby to za bardzo nie podpadło dorzuca się jednego z tych poważanych i lubianych i jest git. To co chcę przez to powiedzieć: zmiana sposobu finansowania studiów zaocznych sprawiłaby, że ci ludzie niezbyt obdarzeni talentami pedagogicznymi dostali by mniej i być może zrezygnowaliby lub nie byłoby dla nich godzin dydaktycznych. Tak naprawdę kopa podwójnego dostałaby uczelnia, bo przecież jeśli ktoś nie ma talentu do przekazywania wiedzy nie znaczy, że jest nie publikuje prac z wysokim impact factorem.

Dalej: mamy kryzys i w przypadku UMK wygląda to tak: mamy lipiec(!) do tej pory uczelnia nie zobaczyła jeszcze ani złotówki od ministerstwa za ten rok. Mało tego nie zostały nawet podpisane zobowiązania! Gdyby nie było zaocznych zajęcia prawdopodobnie nie mogłyby się odbywać. Także dualizm źródeł finansowania jest jak widać niezbędny.

Jak to wygląda z mojej perspektywy: zaocznie jest ciężko. Zupełnie nie przekonuje mnie stwierdzenie: pracujesz, więc masz pieniądze. Niestety tak może i było kiedyś, a może i nie, w każdym razie teraz jest z tym coraz większy problem. Za auchańską pensje pewnie nie byłabym w stanie się utrzymać, co dopiero mówiąc o studiach, ale powiedzmy, że trafiła mi się robota za 2 x taką kasę, czy rozwiązuje to problem? Tak, ale tylko pod warunkiem, że utrzymuję się sama. Nie mam takiego komfortu i wiele innych osób również nie. Czy z tego powodu powinnam mieć studia za darmo? Nie. Nadal wolę płacić. Płacąc mam prawo wymagać: żeby zajęcia się odbywały i żeby wykładowca poświęcał mi czas. Mam prawo wyrywać dla siebie wiedzę. Tak jak pisaliście to jest prawda: na dobrych dziennych wykładowcy sami wlewają ci wszystko do głowy, na zaocznych trzeba to sobie wyszarpać i samemu chłonąć. Dalej mam gwarancję, że nie zamkną mi kierunku w roku kończenia studiów itd. Dalej jeśli dobrze poszukać można sobie nieźle te opłaty poobniżać: np nasza kochana unia zapewnia stypendia dla studentów ze wsi jak i dla tych których IF przekracza 4. Jeśli do tego dostałabym stypę na uczelni za dobre wyniki to okaże się, że wychodzę mocno na plus. Płacić po prostu mi się opłaca. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Nie zgodzę się z tym, że na zaocznych dają tych mniej lubianych i gorszych wykładowców. Ja na PP miałem wielu bardzo dobrych, kompetentnych w swojej dziedzinie i do tego bardzo sympatycznych. Na jednym z wykładów było naprawdę wesoło, bo wykładowca co chwile rzucał jakimis żartami, więc nie do końca tak jest, że ci gorsi idą do zaocznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Ci gorsi idą za mniejszą kasę, a uczelnia musi mieć obsadzone stołki. Po co przepłacać skoro studenci i tak będą bulić? Zdaję sobie sprawę, że jak odejdzie 6 studentów na całym roku (bez względu na specjalność), do tego 4 roczniki i robi nam się 24 studentów, czyli 24*~400 zł =~10.000 zł co miesiąc. Wiadomo, że "bardzo lubiany" profesor może zechcieć tylko ułamka tej kwoty więcej ale chodzi o sam fakt wynagrodzeń, czyli tzw: pule. To jest w każdej firmie: może być szmal na blade serwery ale długopisów szybko nie ujrzymy bo skończył się limit na artykuły biurowe.

U mnie jest sporo profesorów, którzy potrafią uczyć, chcą uczyć i posiadają wiedzę. Jest ich sporo, a jeden mądrzejszy od drugiego bo to są terminatorzy z UTP z tepsy ;). Poważnie - aż chciało się chodzić na wykłady (inna sprawa - dlaczego w takich godzinach ;)).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

W tej chwili trudno mi powiedzieć, czy na zaocznych będzie mi gorzej czy nie, ale już niedługo się dowiem. Jeżeli będzie kicha to po prostu przerwę naukę i wyjadę zarobić sobie kasy trochę za granicą.

Nastawiam się do nich pozytywnie dlatego, że ja lubię robić dużo za jednym zamachem. Nie wierzę w opowiadania w stylu "wyrywaj wiedzę bo Ci nie przekażą" itp. bo to nielogiczne. Ja płacę, więc ja wymagam! Określenie, że "kup sobie wykształcenie" stoi obok mnie, bo do takiej nauki zmusza mnie sytuacja w domu. Więc mam prawo wchłaniać ile mi się podoba w tej kwocie miesięcznych opłat.

Także jak mnie na polibude wezmą na zaoczne to będzie solidna rzeźnia, jak jakiś profesorek wykładowca będzie leciał po łebkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Micz i Przem0l: dlatego napisałam "niektóre państwowe". Nie mogę wyrokować o wszystkich, bo porównanie standardu dzienne/zaoczne miałam tylko na jednej uczelni i wiem jak to tam działało. Swoją drogą wydaje mi się, że UAM zbliża się standardem gospodarowania środkami zbliża się do uczelni prywatnych - widać to wyraźnie po jego strategii marketingowej. Czy to dobrze, czy źle nie mi oceniać.

Rogal: tak wiedzę trzeba sobie wyrwać na tego typu uczelniach, bo... na ogół nie ma dość czasu na zajęciach i nawet najlepszy wykładowca nie da rady przekazać tego samego co dziennym, więc jeśli chce się mieć podobny poziom wykształcenia jak na dziennych to trzeba o wiedzę powalczyć: pracując w domku, dopytując, czytając. Trzeba też wiedzieć co sobie "wyszarpać". Na początku na studiach nie bardzo wiadomo co jest pierdołą, a co zagadnieniem kluczowym. Do tego często się zdarza, że trafi nam się jakaś wykładowca, który owszem prowadzi ciekawie, ale gustuje bardziej w anegdotkach niż konkretach, lub taki co przynudza strasznie i wydaje się mówi banały, a okazuje się potem, że bez tego ani rusz. Inaczej też będzie startować osoba, która programowała w C++ dwie godzinki na ćwiczeniach raz na dwa tygodnie i dwie godzinki na ćwiczeniach dwa razy w tygodniu - jeśli obie nie włożą dodatkowej pracy. Nie ma lekko: żeby wiedzieć trzeba przysiedzieć. Dzienni po prostu więcej siedzą na zajęciach, a zaoczni musza nadrabiać w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Gość
Ten temat jest zamknięty i nie można dodawać odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...