Skocz do zawartości

Czy warto podjąc się pracy przy marketingu internetowym?


Matti

Recommended Posts

Natknąłem się na takie ogłoszeni gdzie głównym zadaniem jest zamieszczanie ogłoszeń wg instrukcji, gromadzenie listy zainteresowanych osób, oraz udzielania odpowiedzi na pytania  klientów.

Czy może ktoś ma/miał doczynienia z tym i mógł napisać czy podjęcie się tego jest warte tych spędzonych przed kompem godzin?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Wszystko zależy od tego jaka to dziedzina, czyli jakich klientów byś obsługiwał, jakie są zarobki. Trochę to podobne do telemarketingu, tylko przez internet, w sumie plusem jest to, że nie trzeba wysłuchiwać narzekania ludzi, a pisząc tak dużo nie ponarzekają, chyba że to przez voip.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

"Proponuję Ci okres próbny, w którym też zarabiasz pieniądze, ale Ciebie to nic nie kosztuje! A za każdego klienta masz czysty zysk w wysokości 35 PLN.

Okres ten jest po to, abyś miał/a 100% pewności, że będziesz zarabiać (no i wiedzy, ile minimalnie)- po 30 dniach będzie to już bowiem wiadomo.

Przez te pierwsze 30 dni zgromadzisz już swoich pierwszych stałych klientów, którzy przez 12 miesięcy będą płacili Ci po 35zł - każdy - za materiały, które będziesz rozprowadzać. Oczywiście z każdym miesiącem liczba klientów będzie rosła.

Później, po tych 30 dniach jak się  już zdecydujesz, i będziesz miał/a pewność że będziesz zarabiać ponieść tylko 35 zł kosztów comiesięcznych. Tyle bowiem kosztują materiały edukacyjne, których dystrybucją się zajmiesz."

To jest część wiadomości, nie wiem czy gra jest warta świeczki. Teraz będę musiał podać adres, imię i nazwisko oraz rok urodzenia. W wyszukiwarce jest sporo ogłoszeń takiego typu o adresie e-mail do którego napisałem.  Nie chcę za bardzo podawać danych, gdybym  podał nieprawdziwe to jakie potencjalne są konsekwencje? Zakładając że dane materiały byłyby wysyłane na e-mail.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

To mi wygląda na piramidkę. Nic ponadto.

1. Dlaczego niby masz płacić 35 zeta za coś co NIC NIE KOSZTUJE? Przeciez to tylko "kopiuj wklej". Ty to dostaniesz i będziesz KOPIOWAŁ innym... za 35 zł...

2. Dlaczego miałbyś dostawać ciągle kasę i co to są STALI KLIENCI? Czy to nie są tacy samiludzie jak Ty, którzy zaczną szukać sobie klientów?

3. Idąc tym tropem z Ciebie ten koleś też będzie miał kasę... czyli dokładnie PROCENT od obrotu/zysku/czegokolwiek.

Czyli mamy piramidkę. Pytanie tylko czy jest to coś prawdziwego czy fake, czyli mówiąc wprost: zapłać mu te 35 zł i nigdy już go nie spotkasz :D.

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Było to w ogłoszeniach  "Dam pracę". Pierwsze 30 dni to bezpłatny okres próbny po którym niby miało być tak, że bym nie musiał tych 35 płacić ze swoich tylko od potencjalnych klinetów od których bym ściągnął ( co najmnej jednego).

Czyli wniosek jest prosty. Małem take przeczucie, że to pewnego rodzaju podpucha. Nie wiadomo czy bym znajdował tych jeleni w liczbie satysfakcjonującej i na jak długo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Hehe, ktoś jest zdolny, bo są takie projekty, w których każdy za każdego dostaje kasę + procent od sprzedaży. No i wysyła Ci info, proponuje takie zyski jakie jemu ktoś kiedyś proponował i tyle. Ogólnie ja wziąłbym taką pracę, ale za stałą kasę albo chociaż umowę zlecenie plus prowizję od naciągniętych jeleni. Swoją drogą moją obecną pracę w markecie na kasie fiskalnej i w obsłudze sklepu internetowego chcę zmienić na coś w stylu doradca klienta, gdzie będę dostawał stałą pensję i procent od sprzedanego towaru.

Także powiem krótko - jeżeli masz możliwość szybkiego wybicia się w tej piramidzie to czemu nie. Jeżeli zaś wiesz, że będzie Cię to dużo wysiłku kosztować to odpuść. Klasyczna obsługa marketingu internetowego jest dla każdego, z tym, że w jednej firmie dostajesz więcej a w drugiej mniej. Ta forma jest niestety zachodnia i dosyć oszukańcza.

To tak jakbyś miał sprzedawać nowe i używane lapki, a za każdy który mi sprzedaż odpalam Ci jakieś 2 - x% w zależności od ceny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Ano nie będę się podejmować, w tym można w każdej chwili zrezygnować -  jest pewne prawdopodobieństwo, że mogą być  problemy w znajdywaniu tych "jeleni" na dłuższy czas. Tak jak Rogal napisał nie ma żadnej gwarancji przy ilu spędzonych godzinach będę miał określone profity.

Czy wyjdę na plus? Może tak może nie  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Tak sobie myślę... co do "gwarancji za spędzone godziny". ... Dorośnijcie :D.

Ta praca wygląda jak prowadzenie własnego biznesu, bo przecież sami szukacie swoich klientów czyli rynku zbytu na wasze usługi i toway.

A we własnym biznesie sprawy mają się tak:

a) ponosicie wszelkie koszty (ZUSy, podatki, inne koszty);

:D nic nie sprzedacie to nie zarobicie;

c) nikt wam nie zapłaci za przepracowane godziny, czyli: nie macie "gwarancji za spędzone godziny".

Być może ta osoba traktuje was jak osoby, które są na tyle dojrzałe aby prowadzić odpowiedzialny biznes.

To tyle jeżeli chodzi o moją szopkę :D. Może ta oferta to ściema i naciąganie a może coś opłacalnego. Wszystko jest kwestią waszego zaangażowania i samo zaparcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

A we własnym biznesie sprawy mają się tak:

a) ponosicie wszelkie koszty (ZUSy, podatki, inne koszty);

:D nic nie sprzedacie to nie zarobicie;

c) nikt wam nie zapłaci za przepracowane godziny, czyli: nie macie "gwarancji za spędzone godziny".

Ale swój biznes, to biznes nie będący piramidką, w której dorabiasz rekrutując kolejnych jeleni. Zresztą takich programów partnerskich jest tak dużo, że szkoda się w tym temacie kręcić - zdecydowanie więcej stracisz niż zarobisz, zwłaszcza, że towar jaki sprzedajesz to nie szmuglowane diamenty, a jakieś szitowe podręczniki lub inne tego typu pierdółki.

To tyle jeżeli chodzi o moją szopkę . Może ta oferta to ściema i naciąganie a może coś opłacalnego. Wszystko jest kwestią waszego zaangażowania i samo zaparcia.

Ostatni człon twojej wypowiedzi pokazuje to, jakiej roboty szukam i czym się kieruję przeglądając oferty. Nie ma nic gorszego niż pensja uzależniona od zaangażowania. Już lepsza jest umowa zlecenie, bo wtedy coś zawsze Ci wpadnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Rogal - są 2 rzeczy, które pracodawcy powinni uszanować jeżeli chcą mieć ambitnego pracownika:

1 - pensja podstawowa za "przesiedziane godziny". Mówię to bez ogródek, bo w tym czasie też coś się robi... inaczej zadania byłyby nie wykonywane i by się piętrzyły.

2 - dodatek za wyniki. Za dobre wyniki powinien być dobry dodatek a za ImPreSSiVe coś extra. Nie 100 zł ale kilka tysięcy, bo znając życie firma zarobiła by na tym duuużo więcej. A tak dalej ma wyrobnika.

Tylko po co płacić tak dużo lub nie daj Boże dać udział w wyrobionym przez pracownika zysku, czyli procent. Widzisz, to jest takie myślenie: "a jak inni się dowiedzą i będą też tyle chcieli? Będą chcieli duże kawałki tortu i dla mnie [właściciela firmy] zostanie mało?"

Za takie coś dyrkowie powinni zamiatać ulice, bo tylko do tego nadaje się osoba, która tak myśli. Nie ma tortu. To nie urząd państwowy tylko prywatny interes. Wszystkie firmy, które wprowadzają torty niczym nie różnią się od skostniałych urzędów.

A co by było gdyby nagle pracownicy zaczęli swoją pracą generować duży zysk dla firmy i [słusznie] chcieli procentów? Powiem wam co by było: firma zarobiła by taki szmal i zdominowała rynek, że by na rękach nosiła te osoby, dzięki którym osiągnęła taką progresję. A takim pracownikiem może być osoba, która stworzyła rewelacyjne narzędzia dla marketingowców (informatyk) dzięki czemu ich praca stała się bardziej efektywna. Tak samo obrotny sprzedawca, kreatywny księgowy (ale w granicach prawa), czy dobry personalny, który inwestując w pracowników zarobił dla firmy (poprzez ich zwiększoną wydajność) dużo pieniążków.

Ale tak nie będzie, bo wysoko postawieni szefowie mają przed oczami TORT, z którego tylko ubywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

To co piszesz to prawda, tylko czasem ciężko wyliczyć udział pracownika w zyskach. Oczywiście nie liczę sprzedawców, bo u nich to jest proste (oczywiście tych co naganiają klientów, a nie takich w kasach). Ciężko przeliczyć wkład takiej osoby jak informatyk na wzrost przychodów.

Załóżmy, że napisałem aplikację, która przyspieszyła pracę magazynierów, dzięki temu oni wykonują więcej pracy wciągu tych 8 godzin, ale ich praca też nie przekłada się bezpośrednio na zysk przecież, oczywiście można by to wyliczyć w prosty sposób, czyli jeśli pracownik zarabiał 10 zł za h i dzięki programowi w tę godzinę jest o 5% wydajniejszy to my dostajemy 5% od pensji każdego pracownika tego działu. W praktyce takie rozwiązanie nie koniecznie musiałoby się przełożyć na bezpośredni zysk. Po za tym trzeba by izolować wzrost wydajności dzięki naszej aplikacji i sam wzrost wydajności tych pracowników. W praktyce mogłoby się okazać, ze koszty wyliczania takich rzeczy są większe, niż to warte.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

No tak Micz, zauważ jednak, że managerowie handlowi nie operują na artykułach jak sprzedawcy. Nie znają się na nich i nie potrafią "sprzedawać" jak ich ludzie, bo ich praca polega na czymś innym. Na interpretacji danych. Np: na analizowaniu danego dnia wzgledem poprzednich lat jak i innych oddziałów. Oczywiście zmiennych jest dosłownie ogrom i tutaj nie będę odbierał pola Ralliartowi. On wie coś na ten temat bo tworzył taki soft.

Zmierzam do tego, że jeden dobry bazodanowiec może stworzyć narzędzie, które nie dość, że odciąży ludzi od zbierania i analizowania obszernych danych (zaoszczędza im czas, który mogą spożytkować na kreatywne myślenie) to jeszcze daje im je w bardzo czytelnej formie. Jest jeszcze trzeci atut takiego softu: uzytkownicy mają wgląd w baaardzo dużą ilość zmiennych, o których istnieniu nawet nie mieli świadomości. Wkład w możliwe zwiększenie efektywności użytkowników jest nie do przecenienia.

Teraz rodzą się pytania:

1) czy gdyby Ralliart był zewnętrzną firmą to dostałby więcej $$$?

2) czy niezaprzeczalne atuty tej aplikacji zostaną wykorzystane?

3) "czy było warto"?

Ad 1. Bez dwóch zdań.

Ad 2. Nie ma szans, nadal jesteśmy z tyłu stawki, więc trzeba reform szukać gdzie indziej [nie w informatyce].

Ad 3. Możliwy zawodowy awans + wzrost umiejętności + wpis do CV.

To jest tylko przykład, wręcz odpowiedź na Twoją opinię Micz dotyczącą: "czasem ciężko wyliczyć udział pracownika w zyskach.". Tylko że to, że firma nie wykorzystała naszego narzędzia nie oznacza, że jest ono nic nie warte. Zamówienie było, soft daje rady ale wyników nie widać. Ot taka moja refleksja na ten temat.

W takich wypadkach chyba najlepiej jest występować jako zewnętrzna firma (zarejestrowana na kogoś innego), firmy chętniej przystaną na wynagrodzenie obcego niż swojego. Jeszcze będą płacić za support. Taka smutna mentalność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Rozumiem jednorazową premię ale stały udział w zyskach jest w praktyce nie do przeliczenia. Mój przykład z magazynem nie był złożony, i tam jest to jeszcze relatywnie proste do wyliczenia. A teraz coś naprawdę skomplikowanego. Załóżmy, że informatyk napisze (sam - dla uproszczenia), aplikację i stworzy hurtownię danych dla firmy, z tej aplikacji korzysta dział zajmujący się zarządzaniem kontaktami z klientami, który wykorzystuje tą hurtownię danych do odpowiedniego prowadzenia oferty w marketingu bezpośrednim. Jak na razie nie widać wymiernych korzyści dla firmy, pracownicy pracują sprawniej itd, ale jak policzyć ile sprawniej, to jest nie realne więc trzeba poszukać innej metody, jedyna to wzrost zakupów przez klientów, ale tu też trzeba brać pod uwagę sezonowe wzrosty i spadki w sprzedaży, działanie innych kampanii marketingowych, które mogą się nakładać. Załóżmy taki Merlin prowadzi jednocześnie kampanie ogólną w telewizji i wprowadzili jakiś nowy algorytm do kierowania oferty bezpośredniej do klientów. Jak ocenisz która kampania przyniosła wzrost? A sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje, gdy pracowników jest więcej.

Taki system o którym mówisz sprawdzi się tylko w 2 przypadkach, dla przedstawicieli handlowych, ale u nich taki system zazwyczaj już funkcjonuje, i w małych/średnich przedsiębiorstwach gdzie, nie jest to tak trudne do policzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Micz, ale właśnie o to mi chodzi: jednorazowy udział w zysku. Jeżeli na przykład wyliczymy, że dane oprogramowanie przyniesie zysk dla firmy w ciągu np. 3 lat 1 mln zł to "ustalone między stronami" 5% z tego wynosi 50k. Z czego na te 50k składa się zarówno sama licencja jak i 3 letni support, nawet w przypadku odejścia z pracy (umowa cywilno prawna). I byłby np podział: 50% z tej sumy jest od razu wypłacone a reszta cykana co miesiąc.

Co Ty na to Micz, uważasz, że byłoby łatwiej wdrożyć takie coś? Widzisz, trudniej byłoby np. wyliczyć zysk dla firmy dla admina wprowadzającego ciekawe rozwiązanie. Userzy zauważą niewielką zmianę, firma sama w sobie też ale człowiek co się narobi to się narobi... To się nazywa "projekt", tyle że niewiele warty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

To co piszesz to prawda' date=' tylko czasem ciężko wyliczyć udział pracownika w zyskach. Oczywiście nie liczę sprzedawców, bo u nich to jest proste (oczywiście tych co naganiają klientów, a nie takich w kasach). Ciężko przeliczyć wkład takiej osoby jak informatyk na wzrost przychodów.[/quote']

Powiem Ci jak to wygląda w markecie spożywczym - osoba która kasuje na kasie to kasjer, a nie sprzedawca. Sprzedawca-kasjer to taki kozak co potrafi obsługiwać hardware fiskalny i jeszcze zna układ sklepowy, dzięki czemu jest pro. Czyli mowa o mnie - ostatnio zacząłem nawet interesować się powiązaniem kas fiskalnych, ich wymianą danych (czyste bazy danych) oraz problemami z nimi. Niestety system Elektromi zaczyna się coraz bardziej sypać...plus specjalistki w centrum od nadawania cen towarom...kiedyś wykraczyły kasy bo dodały bułki nieodpowiednio.

Jakie premie ma w spożywczaku sprzedawca? Żadne :) W Media Expercie są premie za sprzedaż, ale nie oszukujmy się - to nieopłacalna i ryzykowana fucha. Kobieta powiedziała mi, że mogą mnie przyjąć, ale z racji tego, że jestem studentem zaocznym, to mam z pracą pod górkę, bo będę musiał (podkreślam musiał) więcej sprzedawać (wciskać) na tygodniu. Wiecie co w tym jest nie tak? To, że 3/4 klientów tylko ogląda, więc gdy przychodzą z zamiarem kupienia czegoś obok (obok jest spożywczak), to chętniej kupią dwa bochenki chleba niż coś ze sprzętu...takie realia.

Sam noszę się z zamiarem w pracy w firmie outsourcingowej obsługującej dział IT, lub chcę tworzyć taką. Wiecie czego? Bo jak świat stary tak wiadomo, że usługi są w cenie - każde. Od prostytucji po wulkanizacje i strzyżenie psów. Możesz golić okolice bikini bądź opalać włosy na jajkach (metodą zimnego ognia), a zawsze znajdą się klienci. Usługi - to jest to.

Tylko często ciężko już na wstępie określić jakie korzyści przyniesie jakaś aplikacja' date=' czy usługa zanim zostanie ona wdrożona.[/quote']

Jest coś takiego jak dobra prezentacja, wstępna symulacja i przetargi. W sumie gówno z tego się wie, ale zawsze coś się wybiera. Konkurencyjna cena jest ważniejsza niż wszelka użyteczność. Dlatego Elektromi jest do dupy, bo pracuje w środowisku DOSowym, a że całość stoi na XP to musi mieć emulację. A że emulacja jest dorabiana pod elektromi na siłę, to ona obciąża wszystko to, co mogłaby elektromi w ładnym okienkowym trybie zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

:) rozwaliłeś mnie Rogal :D

A co do wciskania ludziom bzdur... to z dnia na dzień jestem coraz bardziej zszokowany tym jak ludzie są głupi. A to tylko dlatego, że im się nie chce czymś zainteresować... Ale to dobrze! - bo bardziej ogarnięci będą potrafili na tym zarobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Imic skoro mowa o zarabianiu to może kiedyś odświeżymy nasz temat który przy pierwszym wspólnie wypitym piwie żeśmy poruszyli? Mam kontakt z biurem które pośredniczy w dotacjach - podesłali mi masę materiałów, które wieczorami będę analizował (prócz nauki oczywiście).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Ja tam nie będę się rozwodził, ale skoro zostałem wezwany do tablicy...

1. Zdecydowanie chciałbym premię za nowe rozwiązania

2. Z outsorcingu wyciągnąłbym nieporównywalnie więcej

Co do wyliczenia wkładu pracownika: nie da się tego policzyć zawsze w sposób proporcjonalny, ale gdybyśmy przyjęli ten argument za "ostateczny" to wielu pracowników nie wysilałoby się wcale. Ilość zmiennych jest wprost niemożliwa do oszacowania.

A co do hurtowni danych to jestem coraz bliżej kolejnego rozwiązania z tego zakresu. Tyle, że coraz częściej mi się nie chce, bo niewiele z tego mam i tak jak napisał Przem0l jest co wpisać co CV i nic poza tym. Tak prawdę mówiąc jestem w stanie przygotować rozwiązania z których managerowie handlowi nie potrafiliby skorzystać, bo zwyczajnie w świecie poziom abstrakcji byłby dla nich nie do ogarnięcia. Dziś tak miałem - młody klepał ręcznie jakąś tabelkę, już dawno miałem zrobić do tego automat i tak od niechcenia zrobiłem kolejne zestawienie. 10 minut pracy i gotowe. Zaoszczędzony czas pracy? Przynajmniej kilka(naście) godzin w ciągu najbliższych 2 miesięcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Gość
Ten temat jest zamknięty i nie można dodawać odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...