Skocz do zawartości

Sennheiser RS 130 - bezprzewodowy koszmar wśród słuchawek


eishe

Recommended Posts

Sennheiser RS 130

Wygląd:

Dołączona grafika

Specyfikacja:

Typ: bezprzewodowe, otwarte

Pasmo przenoszenia: 18-21.000 Hz

Częstotliwość pracy systemu: 863 MHz...865 MHz

Ilość kanałów: 3

THD (zniekształcenia harmoniczne) <0,5%

Stosunek Sygnał/Szum: 68 dB

SPL (Sound pressure level): 104 d

Zasięg:  100m - 150m

Waga:  ok. 280g

Zasilanie: nadajnik - zasilacz 9V DC (w zestawie); słuchawki - 2 akumulatorki AAA (w zestawie)

Czas pracy: 20-25 h

Rodzaj wtyku (nadajnik): pozłacany mini jack stereo 3.5mm

W zestawie: 1 nadajnik TR130, 1 słuchawki HDR 130, zasilacz 9V DC, 2 akumulatorki AAA, 1 przejściówka pozłacana jack 6,3mm stereo - mini jack 3,5mm stereo

Cena: 720 zł (katalogowa)/399,00 zł(przy zakupie na stronie producenta)/od 388 zł do 665 zł(skąpiec)/nie do kupienia na allegro

Gwarancja producenta 12 miesięcy

Pierwsze wrażenia:

Opakowanie - solidny zielonkawo-brązowy karton o wymiarach ~30cmx45cmx25cm(nie ma szans - nie wejdzie do plecaka), w środku spora ilość tektury, trochę styropianu, wszystko w oddzielnych przegródkach popakowane w papier i folię. Nie ma szans, żeby uszkodzić w transporcie, kartonem można śmiało rzucać,a  i tak po otwarciu okaże się, że wszystko jest na swoim miejscu. Jest jeden minus: po wyjęciu słuchawek szansa na to, że uda nam się wszystko ułożyć tak jak było wynosi jakieś 20%, przy założeniu, że chcemy spędzić na tym mniej niż 30 min.

Wygląd - słuchawki oglądane na zdjęciu robią dobre wrażenie, jednak cyfrowa odbitka zderzenia z rzeczywistością nie wytrzymuje. Obudowa jest "bardzo plastikowa" i robi wrażenie tandetnej, to co można by wziąć za podróbkę skóry w dotyku przypomina folię, łatwo się elektryzuje(!) i lepi do włosów. Dodatkowo ów metalowy pałąk reklamowany na stronie producenta jako: "stalowe uszko ładujące do wygodnej ochrony i ładowania baterii słuchawkowych" odleciał jeszcze pierwszego dnia, co prawda dało się go bez problemu włożyć, jednak przy odkładaniu słuchawek trzeba uważać, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Jak stwierdził serwis nie jest to wada wyłącznie mojego modelu, "te słuchawki już tak mają".

Podłączenie - Kolejną rzeczą, do której będziecie musieli się przyzwyczaić wybierając model RS 130, to po prostu beznadziejny sposób wpinania kabla zasilającego do nadajnika. Znów, nie widać tego na zdjęciu, lecz między gniazdem, a końcem obudowy nadajnika ciągnie się mniej więcej 4,5 cm tunelik o średnicy niewiele większej niż wtyczka, co biorąc pod uwagę, że "twarda" część końcówki ma 3,7 cm sprawia pewne problemy. Na szczęście od spodu jest dojście: 1,5 cm na 2 cm, głębokie na ok. 3 cm - innymi słowy albo malutkie paluszki, albo kombinerki względnie cążki do paznokci... Wystarczyło odrobinę przesunąć gniazdo, albo zmienić design obudowy nadajnika, a nie tworzyć pustą przestrzeń tuz przed gniazdem. Wygląd powinien iść w parze z wygodą, a nie ją ograniczać.

Dźwięk - Kiedy jednak założycie słuchawki na uszy i poświęci chwilkę na dostrojenie (co prawda w tym modelu wg instrukcji istnieje coś takiego jak "automatyczne wyszukiwanie i dostrajanie kanału do transmisji dźwięku ", jednak nie polecam, przy włączonej opcji słuchawki mają tendencję do wieszania się. Tak nie pomyliliście się: te słuchawki się wieszają, przy nastawieniu na automat i jakichkolwiek innych słuchawkach w promieniu zasięgu.), więc kiedy: wybraliście kanał i dostroiliście słuchawki czeka was... rozczarowanie tym razem pozytywne. Na jakość dźwięku nie można narzekać. Basy są wyraźne, inne dźwięki czyste, praktycznie nie pojawiają się zakłócenia nawet przy bieganiu po schodach, czy po ogrodzie. Jeśli zamierzacie skosić trawę to nie nastawiajcie się też, że usłyszycie słodkie "brum" silnika, izolują od otoczenia niemal zbyt dobrze. W grach również sprawują się dobrze, choć nie tak rewelacyjnie jak zrobiłyby to słuchawki przewodowe, ale też i nie takie jest ich przeznaczenie.

Drugie wrażenie, czyli Houston mamy problem.

Jak już pewnie zauważyliście słuchawki te nie są pozbawione wad. Po pierwsze to feralne gniazdo przy nadajniku, po drugie "zwiecha" na automatyce (objawia się to tak, że słuchawki milkną i dalsza manipulacja przy nich nic nie daje - należy odłączyć nadajnik, wyjąć baterie ze słuchawek i złożyć wszystko jeszcze raz. Tylko jedna czynność nie skutkuje). Kolejną niezbyt zachwycającym elementem jest: "automatyczne włączanie/wyłączanie nadajnika"(cyt. ze strony producenta). System powinien działać tak, że gdy niczego nie słuchamy słuchawki wyłączają nadawanie i włączają je kiedy znów popłynie strumień z nadajnika. Niestety w praktyce działa to tylko w jedną stronę. Innymi słowy jak już włączy się tryb energooszczędny potrzebny jest reset słuchawek, co gorsza tej opcji nie można wyłączyć(!). No i najgorsza rzecz, która sprawi, że będziecie przeklinać ten zakup: powiedzmy, że słuchawki się zawiesiły, lub tez mieliście je podpięte do komputera i przełączacie do telewizora/laptopa etc. usłyszycie tylko błogą ciszę. Z wrażeniem, że coś jest nie tak spróbujecie wpiąć je z powrotem do komputera, albo przełączać do innych urządzeń. Nic. Wyłączycie i włączycie nadajnik/słuchawki - nic. Sprawdzicie 10 razy te dwa kabelki, baterie - wszystko na nic. Zanim w panice pognacie do serwisu, warto zapoznać się z ulotką. Otóż informuje nas ona, że sytuacja taka jest całkowicie normalna, trzeba wówczas wyłączyć zasilanie nadajnika. Nie muszę mówić, że jest to irytujące zwłaszcza, że preferowanym sposobem jest wyciąganie tej z gniazdka elektrycznego (jak już wiecie dostęp do gniazda przy nadajniku jest utrudniony - być może w celu przedłużenia jego żywotności, bo w końcu będziecie zmuszeni wpinać/wypinać kabelek kilka-kilkanaście razy dziennie). Dodatkowo musicie to robić również, gdy słuchawki stracą zasięg. Reasumując: mimo dobrej jakości dźwięku i wygody w noszeniu to najbardziej irytujące słuchawki jakie zdarzyło mi się testować. Z samej idei bezprzewodowość powinna zapewnić nam  wolność i wygodę, a nie zmuszać do ciągłego biegania do nadajnika i wypinania wtyczki z kontaktu!

Zdecydowanie odradzam każdemu! Za tą cenę można dostać o wiele wygodniejsze u jednego z konkurentów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Stosunek Sygnał/Szum: 68 dB

Chyba jakiś bug :D, czy to prawdziwa wartość? Bo jak tak to naj, naj, najgorszy przewodowy szajs w pierwszym lepszym kiosku ma lepsze parametry.

Katalogowo 720 zł? Za 6 razy mniej (kablowe) Sony "daje" słuchafony o czułości 102 dB (XD200). Skoro tak bardzo producent dba o akumulatorek to znaczy, że nie jest on zbyt pojemny, z czego mogę wnioskować, że średnicy przetwornika akustycznego daleko jest do 50 mm, które występują w modelu V700DJ. 3 waty na ucho (w sumie 6W) to sporo, żeby to zobrazować - moc każdej kolumienki zestawu Creative Inspire T6200 5.1 (cena ok 350 zł) to 7,5 W. Tam słuchać bas :P.

Jeżeli ktoś kupuje bezprzewodówki to nie po to żeby wyburzać nimi ściany ale żeby komfortowo przemieszczać się po mieszkaniu. Jeżeli jednak jest tak jak powiadasz to znaczy, że i tak mamy przewodowe słuchawki - tylko zamiast przewodu z danymi mamy kabel zasilający z nadajnikiem (żeby go nie szukać co kilkanaście minut). Jednym słowem: super :P.

To, że w/g producenta słuchawki przeniosą 18 Hz to nie znaczy, że te bas będzie czysty, wyraźny, podbity i nie będzie się gubił gdzieś z tonami średnimi... żeby spełnić ten warunek to nasz pokój musi być wypełniony falami o bardzo dużej mocy (żeby ruszyć te duże neodymowe magnesy), a wtedy chyba jest lepiej pojechać do Czernobyla, przynajmniej zwiedzimy "kawałek świata" :D. Tam są neodymki, prawda? Czy na tym też zaoszczędzili?

Do tego dochodzi brak ergonomii, tanie materiały oraz "ogólne wrażenia".

Szczerze? Nie przypuszczałem, że tak poważna firma wypuści taki szajs. Jak widać jest to możliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

To nie bug Przem0l, to szara rzeczywistość. Problem w tym, że Philipsy są jeszcze gorsze SHC 2000 to totalna porażka - więcej szumu niż muzyki.

Celowo zaś unikam porównywania do słuchawek przewodowych, gdyż tu w jakości dźwięku panuje taka różnica klas, że byłoby to bezcelowe. Basy brzmią dobrze jak na słuchawki bezprzewodowe.  Philips SHC 8585, który kosztuje 445-695zł ten dopiero gwałci basy, jednak wykonany jest o niebo lepiej i wygodniejszy w użyciu(ma je mój kuzyn). Philips jak się okazuje w bezprzewodówkach rządzi. Niestety inni producenci śpią - ich produkty w tym przedziale cenowym są nie do kupienia, lub nie spełniają podstawowych wymagań. Nie zmienia to faktu, że na Sennheiser'ach się zawiodłam. Masz całkowitą rację: te słuchawki może i są bezprzewodowe, ale z kablem byłoby mniej kłopotu. Generalnie gdyby nie to, że termin minął jeszcze przed rozpakowanie słuchawek oddałabym je do sklepu, a tak pozostaje się męczyć... na szczęście nie mi. Tym cudownym prezentem został uszczęśliwiony przez swoich studentów mój ojciec. I wszystko jasne... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na stronach

Gość
Ten temat jest zamknięty i nie można dodawać odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...