Co do chlebków, szyneczek, mleka i tego typu rzeczy, to zgadzam się z Przem0lem w 100%! Kiedyś szybka, to była szynka, a chleb to był chleb... z mleka wychodziła śmietana i masło, można było zrobić sobie "kwaśne" mleko, które wyśmienicie smakowało do młodych pyrek z koperkiem i skwareczkami....mhhh, pyszotka. A teraz? Nie mając własnej krowy można pomarzyć o takim mleku... do dziś pamiętam jak z mamą chodziłyśmy po mleko z kanką, a jakiś czas później jak tata koleżanki codziennie rano rozwoził mleko w szklanych butelkach i zostawiał każdemu pod drzwiami zabierając puste butelki. To były czasy Pomarańcze, banany, czekolady, szynki, to były rarytasy, którymi człowiek się cieszył na Święta ;] A dzisiaj? Ma to wszystko na codzień...ale za to wtedy jak to smakowało ;]
A co do szkolnictwa... wtedy człowiek się wykształcił i doceniano to, a teraz? Mgr jest chyba bardziej pospolity niż człowiek z wykształceniem zawodowym. Bo przecież na co komu dziś znający się na rzeczy mechanik samochodowy, murarz czy spawacz? Pfff, przecież każdy potrafi sobie teraz płot pospawać, dom postawić i samochód naprawić Bo po co idzie się teraz na studia? Żeby dostać 1,5k na rękę?!?! No chyba coś jest nie tak. Teraz po skończeniu studiów, człowiek nie wie co ma ze sobą począć. Praca, mieszkanie, rodzina? Dla wielu z nas to czcze marzenia. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na kredyt mieszkaniowy. Chciałoby się, ale... raz, że nie kupuje się kawalerek, które są "tańsze", bo jak brać kredyt, na 200k, to lepiej dołożyć 20~30k i kupić sobie dwu- lub trzypokojowe mieszkanie. Dwa, że nie bardzo jest poświęcać jedną wypłatę, na ratę, opłaty (czasami nie wszystkie). Chociaż z drugiej strony wynajmując nasze kochane mieszkanka, też nie jest lepiej. Mi się udało trafić 3-pokojowe mieszkanie za 1k + woda + prąd + internet. Mieszkamy w sumie w trzy osoby, nie wychodzi tak źle... ale ile można? Coprawda luksusów to tam nie ma, ale najważniejsze, że są jakieś 4 kąty. Zaraz po skończeniu szkoły wynajmowaliśmy kawalerkę, za uwaga: 400zł + co drugi miesiąc 50zł za prąd. Ale za to warunki w bloku były straszne. 30~40% naszych sąsiadów czekała na eksmisję, kolejne 30% to alkoholicy, a reszta dzieliła się na takich jak my (nie stać nas było na nic lepszego) i takich, którzy mieszkali tam od zawsze i wszystko im "zwisało".
Zatem, kolorowo nie jest, wtedy to chociaż człowiek mógł iść na "swoje", o pracę nie musiał się martwić.
Różnica jest jedna zasadnicza, wtedy miało się kasę i nie było na co jej wydać, a teraz jest na co a nie ma za co....